Dotacje dla rolnictwa
Dotacje i finansowanie rolnictwa. Produkcja rolna, sadownicza i ogrodnicza. Zakupy produkcyjne. Zatowarowanie produkcji rolnej, ogrodniczej i sadownictwa. Platforma B2B
Jesteś producentem, dostawcą, dystrybutorem nawozów dla rolnictwa, warzywnictwa lub sadownictwa, zapraszamy do współpracy:
Więcej: Kontakt |
Wiadomości branżowe
Polskie rolnictwo staje się coraz bardziej innowacyjne. Nowe technologie pozwalają na tanią i bezpieczną produkcję
Rosnąca konsumpcja drobiu napędza rozwój i inwestycje w polskim przemyśle drobiarskim. W 2016 roku produkcja wzrosła o 10 proc., a polski drób jest jednym z hitów eksportowych. Na innowacje technologiczne coraz częściej stawiają też producenci trzody chlewnej. Hodowcy muszą inwestować, by nadążyć za rosnącymi potrzebami konsumentów. Zdaniem ekspertów, choć polskie rolnictwo jest konkurencyjne, są jeszcze rezerwy, zwłaszcza w efektywności produkcji i dostarczaniu konsumentowi szczegółowych informacji o produktach. – Hodowla drobiu, która jest innowacyjna, ma nowe, bezpieczne technologie, jest w stanie produkować tanio i według potrzeb współczesnych konsumentów, co jest dzisiaj kluczowe. Świadomość konsumentów nie jest zła, świadczą o tym nasze wyniki eksportu produkcji drobiarskiej. Jesteśmy w czołówce produkcji i eksportu drobiu. Jest dobrze, natomiast są obszary czy rejony Polski, gdzie z pewnością, jeśli chodzi o innowacje, jest trochę do zrobienia – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Wojciech Kapusta, kierownik działu drobiu w De Heus. Rosnąca konsumpcja napędza rozwój polskiego sektora drobiarskiego. W 2016 roku Polska osiągnęła blisko 10-proc. wzrost w produkcji drobiu przy wzroście europejskim na poziomie ok. 4 proc. Rośnie nie tylko produkcja, lecz także krajowa konsumpcja i eksport. Już teraz niemal co drugi kurczak czy indyk pochodzi z eksportu z Polski. – Branża rozwija się bardzo dynamicznie i niesie to za sobą szereg różnego rodzaju wyzwań. Pierwszym jest produkcja drobiu bez antybiotyków. Konsument oczekuje produkcji drobiarskiej bez antybiotyków i branża musi się do tego dostosować. Mamy dużą wiedzę na ten temat, jesteśmy w stanie wesprzeć hodowców w tego rodzaju produkcji. Ta produkcja może być ekonomicznie dobra i porównywalna do produkcji konwencjonalnej, pod warunkiem że hodowca zwróci właściwą uwagę na zarządzanie fermą – ocenia Kapusta. Zdaniem ekspertów kluczem do ograniczenia stosowania antybiotyków w hodowli drobiu jest przede wszystkim przestrzeganie zasad bioasekuracji, zminimalizowanie prawdopodobieństwa wprowadzenia do środowiska chowu mikroorganizmów wywołujących choroby. W hodowli drobiu istotną rolę pełni analiza danych fermowych i dbałość o wyniki techniczne, które mogą się przełożyć na zyski hodowców. Tylko bieżący monitoring i odpowiednia reakcja pozwalają osiągnąć lepsze rezultaty. – Szkolimy naszych pracowników, by wspierać hodowców, ale bez danych fermowych i ich analizy nie da się nic zrobić. Przełożenie na wyniki techniczne jest bardzo wysokie, bo jeśli porównamy konwersję paszy w kosztach produkcji, np. 1,55 i 1,7, różnica będzie przekraczała 40 gr na kilogramie, co przy 100 tys. ptaków i sześciu cyklach w ciągu roku daje bardzo wymierne sumy – przekonuje Wojciech Kapusta. Coraz bardziej otwarci na nowinki technologiczne są też producenci trzody chlewnej, którzy chętnie sięgają po nowe systemy produkcyjne. Przy planowaniu budowy lub modernizacji chlewni dla loch indywidualnie ustalają m.in. rytm produkcyjny. – Świat technologii w trzodzie chlewnej daje mnóstwo możliwości, na każdym z sektorów hodowli z osobna możemy wybrać kilka lub czasami kilkanaście możliwych rozwiązań. Coraz częściej naszymi klientami są hodowcy młodzi, przejmujący gospodarstwa, starający się je rozbudować i to przede wszystkim oni są otwarci na innowacje technologiczne. Także starsi ludzie dochodzą do punktu, w którym zdają sobie sprawę, że technologia może pozwolić na poprawę wyników. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że z innowacjami w polskim sektorze trzody chlewnej jest coraz lepiej i taka tendencja się utrzyma – ocenia Krzysztof Świątek, specjalista ds. technologiczno-inwestycyjnych w De Heus. Zdaniem ekspertów, choć z innowacyjnością w polskim rolnictwie jest coraz lepiej, są jeszcze rezerwy, zwłaszcza w monitorowaniu kosztów i przychodów w gospodarstwie, ale ze względu na większą świadomość i rosnące wymagania konsumentów, także w opisie produktów. – Wszystko, co prowadzi do badania kosztów, oprogramowanie, które pomaga kierować gospodarstwem, to jeden z kierunków dalszego rozwoju. Drugim kierunkiem, który staje się koniecznością w dzisiejszym świecie, jest wszystko, co jest związane z informacją o produkcie, powinniśmy dostarczyć konsumentowi jak najwięcej informacji o tym, jak, gdzie i przy użyciu jakich metod produkt został wyprodukowany. Wówczas klienci będą w stanie zapłacić nieco więcej, jeżeli przekonamy ich, że jest to bardzo dobry produkt i mogą nam zaufać, na tym właśnie zyskuje się większą marżę – podkreśla Michał Koleśnikow z Banku BGŻ BNP Paribas. Jak wynika z ubiegłorocznego badania „Moda na polskość”, zrealizowanego przez Ipsos na potrzeby projektu Konsument 2016, 73 proc. Polaków stara się kupować krajowe produkty, a ponad połowa jest gotowa zapłacić więcej za produkt polski niż zagraniczny. Dla większość konsumentów (66 proc.) polski produkt to taki, który został wyprodukowany w Polsce przy wykorzystaniu rodzimego kapitału. Dotyczy to przede wszystkim mięsa, wędlin oraz owoców i warzyw. Sondaż zrealizowany przez SW Research na zlecenie De Heus wskazuje, że 53,7 proc. Polaków uważa krajowe mięso, wędliny i przetwory mięsne za lepsze od produktów zagranicznych. – Z przeszłości wiemy, że większe zainteresowanie było produktami technologicznie zaawansowanymi, czyli ciekawszymi, zarówno pod kątem zawartości, smaku czy wartości żywieniowej, jaki i pod kątem opakowania: kolorowe, innowacyjne opakowanie budziło zainteresowanie. Dzisiaj klienci i konsumenci sięgają dalej, chcą mieć produkt ładnie zapakowany, ale również o znanym pochodzeniu, również produkt polski – mówi Adam Zaleski, dyrektor generalny De Heus. Innowacyjność polskiego rolnictwa była jednym z głównych tematów rozmów ekspertów oraz hodowców z całej Polski w trakcie dwudniowej, pierwszej edycji Agro Days – Dni Hodowcy 2017. Więcej: Newseria.pl Grupa Azoty Puławy zapowiada nowe inwestycje w produkcję nawozów. Do 2021 roku przeznaczy na ten cel ponad 1 mld zł
Grupa Azoty Puławy do 2021 roku przeznaczy ponad 1,1 mld zł na inwestycje w segmencie nawozów. Rozbudowa i modernizacja instalacji kwasu azotowego oraz budowa nowej linii produkcyjnej mają pozwolić na wytworzenie nowych nawozów, a to przyczyni się do zwiększenia oferty dla rolników. Segment nawozów dziś generuje blisko 60 proc. przychodów. – Kontrakt z firmą thyssenkrupp Industrial Solutions na dostawę licencji technologii oraz kluczowych urządzeń pod nową, piątą już, jednostkę kwasu azotowego, która będzie budowana w puławskich zakładach, jest kolejnym krokiem do budowy największego w Polsce i jednego z największych w Europie kompleksów nawozowych – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Jacek Janiszek, prezes zarządu Grupy Azoty Puławy. 24 kwietnia Grupa Azoty Puławy podpisała umowę z niemiecką firmą thyssenkrupp Industrial Solutions AG o udzieleniu licencji na technologię produkcji kwasu azotowego. Oprócz budowy nowej jednostki produkcyjnej kwasu azotowego mają też powstać nowe instalacje neutralizacji i produktów nawozowych. Dodatkowo planowana jest modernizacja dotychczasowych czterech linii produkcyjnych kwasu azotowego. – Ponad 60 proc. naszych przychodów pochodzi ze sprzedaży nawozów. Inwestycje będą miały przełożenie na całą Grupę. Będziemy dysponowali niezwykle elastycznymi instalacjami, dużo większą ofertą dla naszych odbiorców rolników – tłumaczy prezes Grupy Azoty Puławy. Dzięki instalacji kwasu azotowego i budowie dwóch linii granulacji mechanicznej saletry portfolio produktów rozszerzy się o saletrzak i saletrę amonową mechanicznie granulowaną, czyli produkty o wyższych parametrach bezpieczeństwa w transporcie i lepszej aplikacji na polach, oraz saletrę wapniową, saletrę magnezową, saletrę potasową i saletrę wapniowo-magnezową, czyli nowe nawozy dla ogrodnictwa i warzyw. – Ta inwestycja o wartości 695 mln zł będzie korelowała z prowadzoną już inwestycją w Puławach – granulacji mechanicznej saletry, która będzie kosztowała kolejne 385 mln zł – zapowiada prezes Janiszek. Łącznie do 2021 roku na inwestycje w segmencie nawozów Grupa Azoty Puławy przeznaczy ok. 1,1 mld zł. To największe projekty realizowane w tym segmencie działalności w ostatnich latach. – Kierujemy się zasadą, że nie można w nieskończoność eksploatować instalacji nawozowych, tylko trzeba je eksplorować. Dlatego poza tym, że zwiększymy wydajność i paletę produktów, będziemy także ponosili znacznie mniejsze koszty produkcji z tytułu oszczędności w surowcach – przekonuje Jacek Janiszek. W Grupie trwają też prace nad 40 projektami badawczo-rozwojowymi z obszaru produkcji rolnej, biotechnologii, optymalizacji i dywersyfikacji procesów produkcyjnych. Grupa Azoty Puławy zapowiada również inwestycje energetyczne. Zamiast budowy bloku gazowo-parowego, ma powstać blok energetyczny oparty o węgiel kamienny, lepiej dopasowany do potrzeb spółki. Po uruchomieniu tej inwestycji całkowita emisja dwutlenku węgla będzie mniejsza niż w przypadku zakładanego wcześniej bloku gazowego. Jak tłumaczy prezes Grupy, budowa bloku gazowo-parowego wymagałaby dodatkowych nakładów inwestycyjnych na integrację tego projektu z instalacjami zakładów oraz na modernizację istniejącej elektrociepłowni. – Nie bez znaczenia były też aspekty związane z bezpieczeństwem naszej podstawowej produkcji chemii i nawozów. W przypadku elektrowni gazowej zdecydowaną część wyprodukowanej energii elektrycznej musielibyśmy lokować na rynku, a to – biorąc pod uwagę możliwość wypadnięcia takiej elektrowni – mogłoby stanowić duży problem po wejściu w rynek bilansujący – wskazuje Jacek Janiszek. W 2016 roku Grupa Azoty Puławy osiągnęła przychody na poziomie 3,3 mld zł, a zysk netto przekroczył 270 mln zł. Jak wskazuje prezes Grupy, biorąc pod uwagę sytuację na rynku nawozów, wyniki można uznać za satysfakcjonujące. – Najważniejszy wpływ na wynik miał wzrost cen gazu jako surowca podstawowego, który stanowi ponad 80 proc. kosztów, przy jednoczesnej wysokiej presji na ceny nawozów – ocenia Jacek Janiszek. Pod względem skali realizowanych inwestycji w segmencie nawozowym Grupa Azoty Puławy jest liderem zarówno w Polsce, jak i w całej Grupie Azoty. Nowe projekty pozwolą stworzyć w Puławach największy kompleks nawozowy w Polsce i jeden z największych w Europie. Dzięki nim puławskie zakłady w istotny sposób zwiększą skalę i wydajność produkcji, poprawiając w dużym stopniu efektywność wytwarzanych nawozów. Nowe inwestycje w znaczący sposób ograniczą wpływ instalacji na środowisko. Więcej: Newseria.pl Polscy rolnicy wydają coraz więcej na nawozy. Duże gospodarstwa stosują podobne ilości co rolnicy w krajach Europy Zachodniej
Krajowy rynek środków ochrony roślin, nasion oraz nawozów w ostatnich latach rósł w dwucyfrowym tempie. Tendencja ta ma się utrzymywać również w przyszłości, mimo że roczne wahania mogą być znaczące ze względu na warunki pogodowe. W tym roku wyzwaniem dla rolników i firm agrotechnicznych będzie wdrażanie dyrektyw unijnych, które mają na celu ograniczenie wpływu nawozów na środowisko naturalne. – W perspektywie ostatnich 10 lat rynek środków ochrony roślin rósł mniej więcej o około 10 proc. rocznie, w nawozach jest to jeszcze szybszy wzrost – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Michał Ciszak, prezes firmy ProCam Polska, dostarczającej na rynek środki ochrony roślin, nawozy i nasiona oraz oferującej doradztwo agrotechniczne. – Rok 2014/2015 podlegał bardzo dużym wpływom pogodowym, mieliśmy dość mocną suszę w tym roku, bardzo ciepłe lato, jesień była bardzo kapryśna. Dlatego w tym roku rynek chemiczny, np. środków ochrony roślin, nie rósł tak gwałtownie. Rok wcześniej była to dwucyfrowa liczba. Dlatego trzeba patrzeć no to w ujęciu kilkuletnim. Rynek nawozów, szczególnie najbardziej popularnych NPK (zawierających azot, fosfor, potas), podlega także wahaniom spowodowanym przez światowe czynniki kształtujące cenę środków do ich produkcji oraz ropy naftowej. – Wprowadzane są coraz bardziej skomplikowane technologie, więc litr produktu kosztuje coraz więcej – przyznaje Michał Ciszak. – Jednak nowe technologie są na tyle precyzyjne, że w przeliczeniu na hektar de facto to się nie zmienia. Wiemy dzisiaj, że ceny płodów rolnych są na poziomie niższym niż pięć lat temu. Trzeba to wszystko brać pod uwagę i bardzo mocno dostosowywać środki do charakteru produkcji, żeby osiągnąć opłacalność. Z danych GUS wynika, że zużycie nawozów mineralnych NPK w czystym składniku w przeliczeniu na 1 ha użytków rolnych wyniosło 123,2 kg i było o 7,3 proc. mniejsze niż w roku gospodarczym 2013/2014. W 2014 roku dostawy środków ochrony roślin na potrzeby rolnictwa były większe niż rok wcześniej o blisko 6 proc. (65 tys. ton). Z kolei sprzedaż kwalifikowanego materiału siewnego w roku 2014/2015 wzrosła o ok. 2 proc. – Intensyfikacja produkcji rolnej w Polsce w porównaniu do krajów zachodnich jest nadal niska. To z kolei wynika ze struktury farm. Duże gospodarstwa stosują środki ochrony roślin, nawozy oraz nasiona mniej więcej na podobnym poziomie jak nasi zachodni koledzy, jednak mamy bardzo dużo średnich i mniejszych gospodarstw rolnych, gdzie produkcja jeszcze nie jest opłacalna, stąd potrzeba zwiększenia nawożenia – wyjaśnia Michał Ciszak. Dlatego – jak zaznacza – polski rynek ma duży potencjał, co widać m.in. przez zainteresowanie podmiotów zagranicznych. Obecnie największym wyzwaniem dla rolników i rynku będzie wdrażane dyrektyw unijnych, które mają na celu ograniczenie wpływu nawozów na środowisko naturalne. – Wyzwania dotyczące nawozów nie odnoszą się tylko do Polski, lecz są ogólnoeuropejskie – przekonuje Michał Ciszak, prezes firmy ProCam Polska. – W 2016 roku główną zmianą będą zasady wprowadzone dyrektywami unijnymi ograniczające zastosowanie tego rodzaju produktów ze względu na ich wpływ środowiskowy. Zdaniem Komisji Europejskiej Polska w zbyt małym stopniu stosuje się do kluczowej dla ochrony środowiska i jednocześnie rynku nawozów tzw. dyrektywy azotowej. Zalecenia w niej zawarte służą ochronie jakości wód w Europie poprzez zapobieganie zanieczyszczeniom cieków gruntowych i powierzchniowych azotanami pochodzącymi z rolnictwa. Resort rolnictwa pracuje nad szczegółowymi przepisami w tym zakresie. – Presja, by ograniczyć stosowanie nawozów, de facto zmusza takie firmy jak nasza, byśmy doradzali rolnikom tak, by zastosowane nawozy były w jak największym stopniu zaabsorbowane przez roślinę i na tym się będziemy skupiać – mówi Michał Ciszak. – Musimy dostosować podejście do wyzwań, przed którymi stoją rolnicy. Jak podkreśla, tego typu doradztwo wymaga analizy już na konkretnej farmie, zarówno pod względem kwasowości lub zasadowości gleby, zawartości makroelementów, jak i struktury (mikroelementy). – Obecnie skupiamy się na doradztwie personalnym – wyjaśnia Ciszak. – Mamy doradców agrotechnicznych podlegających bardzo rozbudowanej procedurze szkolenia, którzy są „lekarzem” dla rolnika i jego rośliny. Po dokładnym badaniu w terenie, nasz ekspert stara się przepisać jakiś lek, znaleźć receptę. Wiąże się to z dużym zaangażowaniem kapitału ludzkiego, bo takich osób w terenie mamy 120. Obsługę rynku mniejszego prowadzimy raczej poprzez sklepy – ich pracownicy starają się doradzać przy zakupie środków ochrony roślin czy nawozów. Zgodnie z dyrektywą azotową państwa członkowskie powinny wyznaczyć obszary szczególnie narażone na tego rodzaju zanieczyszczenia oraz podejmować działania mające na celu ich ograniczanie (w Polsce wyznaczono 21 takich terenów zajmujących łącznie około 2 proc. użytków rolnych). Z opublikowanego w grudniu raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że zaledwie 8 proc. polskich rolników decydowało się na badania gleby, którą uprawia. Nawet wśród największych gospodarstw na krok taki decydowało się zaledwie co piąte. Zdecydowana większość stosowała nawozy intuicyjnie, ryzykując ich zbyt wysokie zużycie. Więcej: Newseria.pl |
Płynny nawóz z Białegostoku. Barter S.A. rozszerza asortyment nawozów mineralnych
Roztwór Saletrzano-Mocznikowy „Piast” jest uniwersalnym, wysokoskoncentrowanym nawozem, zawierającym wszelkie formy azotu: azotanową, amidową i amonową. Rozlewany do cystern środek jest niepalny, niewybuchowy, nie wydziela oparów i nie wytwarza ciśnienia, przez co jest bezpieczny, łatwy w transporcie i składowaniu. - Ten nawóz ma same zalety: niższa cena w przeliczeniu na czysty składnik (azot) w porównaniu do nawozów typu mocznik czy saletra amonowa; szybkie, a jednocześnie długotrwałe działanie; optymalna dawka azotu w okresie wzrostu roślin; aplikacja nawozu za pomocą oprysku, co zapewnia jego równomierne rozprowadzenie, a w końcu duża skuteczność w długim okresie bezopadowym – przekonuje Grzegorz Dworakowski, dyrektor ds. rozwoju Barter S.A. Do prawidłowego funkcjonowania dystrybucji tego typu nawozów niezbędna jest odpowiednia infrastruktura logistyczna, umożliwiająca łatwy dostęp do produktu. Aby to zagwarantować, Barter S.A. inwestuje w rozbudowę zaplecza magazynowego w Sławkowie na Górnym Śląsku. Firma wdraża też program wspierający rolników, polegający na wyposażeniu ich gospodarstw w odpowiednie zbiorniki, co pozwoli na zmagazynowanie potrzebnej ilości nawozu w okresie jesiennym. Pojemność tych zbiorników wystarczy na podanie pierwszej dawki na oziminy i - przedwschodowo - na rośliny jare. - W tym okresie roztwór saletrzano-mocznikowy ma z zasady niską cenę i - co bardzo ważne - jest dostępny bez ograniczeń - mówi Grzegorz Dworakowski.- Aktualnie negocjowana jest umowa z dostawcą tych zbiorników, które mają być innowacją na rynku nawozów. Spółka rozszerza również asortyment opakowań swoich produktów. Do stałej sprzedaży weszły już nawozy sypkie w opakowaniach 50 kg, opatrzonych logo Grupy Nawozowej PIAST, marki należącej do Barter S.A. W opakowaniach tych można kupić: mocznik Prill plus, mocznik Gran Premium, nawozy wieloskładnikowe NPK 8-19-29 i NPK 6-16-35. W planach jest również sprzedaż innych nawozów w tego typu opakowaniach. Więcej: Newseria.pl Nowe opakowania i nowy wizerunek Grupy Nawozowej PIAST
Należąca do spółki Barter SA, Grupa Nawozowa Piast rozszerza asortyment opakowań swoich produktów i zmienia ich szatę graficzną. Zmiany mają na celu dotarcie do mniejszych gospodarstw rolnych, a także do ogrodników i działkowców. - Do tej pory pod marką PIAST dostępne były wszelkie nawozy – fosforowe, azotowe, wieloskładnikowe i potasowe - pod duże areały rolne, pakowane głównie w duże opakowania, tzw. Big Bag-i o wadze 500 kg – mówi Grzegorz Dworakowski, dyrektor ds. rozwoju Barter SA. – Biorąc pod uwagę bardzo dobrą koniunkturę na te produkty, postanowiliśmy rozszerzyć asortyment naszych opakowań o mniejsze worki, by dotrzeć także do mniejszych gospodarstw rolnych. Dlatego wprowadziliśmy do naszej oferty opakowania 50-kg, których poszukują właściciele mniejszych areałów. Docelowo w sprzedaży będą też worki o wadze 25 i 10 kg, dedykowane ogrodnikom i działkowcom. Nowa szata graficzna i rozszerzenie asortymentu opakowań to też kolejny element budowania przewagi rynkowej nad konkurencją – do tej pory grupa konkurowała z nią przede wszystkim atrakcyjną ceną przy bardzo wysokiej jakości (co potwierdza m.in. znak jakości Q dla nawozów wieloskładnikowych grupy Piast). Spółka prowadzi sprzedaż nawozów w oparciu o terminal przeładunkowy w Sokółce. Baza magazynowo-produkcyjna, o łącznej powierzchni kilkunastu tysięcy m.kw, wyposażona w zespół taśmociągów umożliwia magazynowanie nawozów przed sezonem, automatyczny rozładunek wagonów, sprawny przeładunek, konfekcjonowanie i wprowadzanie towaru do obrotu. - Barter od blisko trzech lat ma licencję przewoźnika kolejowego, dysponuje też własną, rozbudowaną logistyką, co umożliwia realizację całodobowych dostaw samochodowych i dostarczanie towarów na czas w sezonie – dodaje Grzegorz Dworakowski. Z myślą o rozszerzeniu produkcji i zwiększeniu sprzedaży nawozów spółka zainwestowała w kolejną, drugą już linię technologiczną do konfekcjonowania nawozów w swojej bazie w Sokółce. Dzięki temu dwukrotnie zwiększyły się jej moce produkcyjne – system pakująco-ważący w ciągu doby pakuje 1500 ton nawozów w worki 500 kg i w mniejsze – 50-kilogramowe opakowaniach. W planach jest też rozbudowa bazy magazynowej – w ciągu roku Barter chce wybudować magazyn wyrobów gotowych o powierzchni 1,5 ha. Barter, działający głównie w sektorze energetycznym, zajmuje się handlem i produkcją nawozów na masową skalę od wielu lat. W 2016 r. spółka planuje zwiększenie obrotów w sektorze nawozów o ok. 30 proc. Więcej: Newseria.pl Do 2050 roku produkcja rolna wzrośnie o 75 proc. Rolnicy będą musieli się skupić na poprawie efektywności upraw i bezpieczeństwa dla środowiska
Rosnąca liczba ludności, a więc i zwiększające się zapotrzebowanie na żywność, opłacalność zbiorów, ochrona środowiska, zarządzanie wodą i nawozami azotowymi – to tylko część wyzwań, z którymi rolnictwo musi poradzić sobie w nadchodzących latach. Podobnie jak w innych branżach, niezbędne są innowacje i produkty, które przełożą się na efektywność upraw i będą bezpieczne dla środowiska. Coraz większym wyzwaniem dla rolników jest też zachowanie bioróżnorodności, od której zależy wielkość zbiorów. – Rolnicy potrzebują innowacji pod warunkiem, że te innowacje rozwiązują ich konkretne problemy, są odpowiedzią na określone sytuacje, które napotykają w swoich gospodarstwach – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Cezary Urban, dyrektor działu środków ochrony roślin w BASF Polska. Według prognoz demograficznych do 2050 roku liczba ludności na świecie przekroczy 10 miliardów. To oznacza, że produkcja rolna musi wzrosnąć o około 75 proc., a rolnicy będą musieli wyprodukować więcej żywności niż przez minione stulecia. Aby sprostać temu wyzwaniu, rolnictwo – podobnie jak inne branże – potrzebuje nowych rozwiązań i innowacji. Aby sprostać wyzwaniom i rosnącemu zapotrzebowaniu na żywność, rolnicy potrzebują dostępu do nowoczesnych i przyjaznych środowisku preparatów do ochrony roślin. Obok farmaceutyków jest to najściślej kontrolowana gałąź przemysłu chemicznego w UE. Szacunkowo, wprowadzenie na rynek nowego produktu wymaga około 10 lat pracy i ponad setki badań. Te, które dotyczą bezpieczeństwa, stanowią ok. 30 proc. całkowitych kosztów związanych ze stworzeniem nowego preparatu. Cezary Urban podkreśla, że bez dostępu do skutecznych i proekologicznych środków rolnicy będą sięgać po te pochodzące z nielegalnych źródeł. Już w tej chwili nielegalne środki ochrony roślin stanowią ok. 10 proc. całego rynku. Polska to jedno z państw, w których problem jest nasilony. To jednak może mieć opłakane skutki dla jakości upraw i zdrowia konsumentów. Kluczowe dla rolników jest zarządzanie azotem w procesie upraw. Nawozy azotowe są niezbędne rolnictwu, ale nadużywanie ich w długiej perspektywie powoduje efekt odwrotny do zamierzonego, czyli zubożenie plonów. – Zarządzanie azotem jest bardzo ważne dla każdego rolnika. Wiąże się z tym, ile pracy musi włożyć, ile musi nawieźć dany hektar gruntu i co może na koniec z niego zebrać. Nasze rozwiązania dotyczące efektywnego zarządzania azotem pozwalają go zmagazynować w glebie i wykorzystać przez rośliny. Jednocześnie jak najmniej azotu jest uwalniane do atmosfery. To istotne o tyle, że w perspektywie najbliższych lat UE będzie podnosić poprzeczkę jeśli chodzi o normy związane z wykorzystaniem azotu – mówi Cezary Urban. Kolejnym wyzwaniem dla rolników jest wiec też pogodzenie rozwoju rolnictwa z ochroną środowiska. W tym celu konieczne jest promowanie zrównoważonego rozwoju i dobrych praktyk wśród rolników. – Nasz wkład w zrównoważone rolnictwo zaczyna się od kontaktu z rolnikami, dystrybutorami i sklepami. Ważna jest edukacja dotycząca świadomego użycia naszych rozwiązań, zwłaszcza przy tak specjalistycznych produktach jak środki ochrony roślin. Kolejna kwestia jest związana z opakowaniami po tych środkach, z całym systemem odzysku i segregacji. Dalej wchodzimy na wyższy poziom technologiczny, czyli konkretne innowacyjne produkty, które mogą przyczynić się do tego, że rolnictwo będzie bardziej nowoczesne – mówi Cezary Urban. Ważnym zagadnieniem dla rolników jest też bioróżnorodność, która wpływa na uprawy i wielkość zbiorów. Szacuje się, że w jednym gramie gleby zamieszkuje kilka miliardów bakterii i drobnoustrojów. Mrówki, biedronki, dżdżownice i owady zapylacze, takie jak pszczoły, są niezbędne w procesie zapylania roślin i uprawy, przy okazji zwalczając szkodniki i utrzymując żyzność gleby. Mnogość gatunków tworzy ekosystem, niezbędny dla upraw. Dlatego od bioróżnorodności zależy wielkość plonów i opłacalność pracy rolnika. – Nasze doświadczenia, zwłaszcza z największymi gospodarstwami rolnymi – które wydawałoby się hołdują monokulturze – pokazują, że polskie gospodarstwa są jednak bardzo otwarte na bioróżnorodność – mówi Cezary Urban. Więcej: Newseria.pl |